niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 3- "Nie mogę zasnąć."

Z perspektywy Elsy:
Myślicie, że życie anioła to taka sobie zabawa? Beztroskie życie? Hahah (bardzo śmieszne -,-'), nie. W sumie jest ono bardzo podobne do tego znanego śmiertelnikom- chodzimy do szkoły, jemy, pijemy, przeżywamy wzloty i upadki (dosłownie też!). Ale jednak się czymś różnimy od siebie [anioły od śmiertelników- dop. aut.], my posiadamy skrzydła i nie możemy umrzeć- mamy takie jakby drugie życie. Albowiem każdy z nas już raz umarł. Jack- uratował swoją młodszą siostrę Emilly, Anna- umarła ze starości a ja zostałam (niestety) zamordowana przez Hansa (tak dorwał mnie ten głupi idiota).
Anioły mieszkają w mieście tak zwanym przez śmiertelników Niebem. Po pewnym czasie i anielska rasa zaczęła używać tej nazwy. Miasto to znajduje się o wiele wiele wyżej niż Ziemia, a co dopiero Piekło. Niebo wygląda prawie tak samo jak Ziemia- są tutaj plaże, budynki, parki, lasy i wiele innych. Tyle że nie ma w Niebie przestępców- gdy tylko jakiś anioł popełni przestępstwo zostają mu brutalnie oderwane skrzydła i nieszczęśnik spada na Ziemię gdzie żyje do puki nie poprawi się lub nie zejdzie do Piekła.
Każdy z nas zaraz po śmierci znalazł się w tym mieście. Młodzi- chodzą do szkoły, starsi pracują. Szkoła Anielska różni się zasadniczo od Śmiertelnej. Uczymy się innych przedmiotów (chodź parę z nich jest podobnych) i mamy dłuższe tzw. wakacje. Uczymy się np. poprawnego układania skrzydeł podczas lotu.
Często śmiertelnicy nazywają nasze miasto Rajem.

~~~
Razem z Anką i Rosalią nie mogłyśmy przestać rozmawiać. Po tylu latach rozłąki to chyba normalne, nie? W pewnym jednak momencie Jack odleciał mówiąc że musi coś jeszcze załatwić. Zdziwiłam się, bo Jack zazwyczaj nie miał żadnych "spraw do załatwiania"...
-A pamiętacie jak...?- Zapytała Ania.
-Tak!- Wykrzyknęłyśmy razem z Ros myśląc dokładniej o jednej z naszych przygód z dzieciństwa.
To niesamowite że mamy siebie. Znamy się jak mało kto. I jest w Niebie tylko jedna osoba która wie o mnie więcej niż Ros, a mianowicie Jack.
-Słuchajcie, robi się późno...- Zaczęłam.- Może dziś przenocujecie u nas? Ros może spać w moim łóżku a dla Chrisa, Will'a i Tobias'a znajdą się zapasowe łóżka. Ja prześpię się bez problemu u Jack'a.
-To cudownie!- Ucieszyła się nasza przyjaciółka.- Bardzo wam dziękuję.
Przytuliłyśmy się i w szóstkę polecieliśmy do mojego (i Anny) domu.

Nasze mieszkanie składało się z dwóch łazienek, pięciu pokoi (trzy dla gości), kuchni, jadalni, salonu i biblioteczki. Generalnie było urządzone w na biało czarno, wyjątkiem był mój i Ani pokój. Jej- kolorowy, łóżko w kolorze pomarańczy, różowe zasłony, niebieskie ściany, żółte biurko z fioletowym krzesłem, duży, puchaty, zielony dywan i niebieska szafa, a mój- w odcieniach błękitu i białego, turkusowa szafa, łóżko w odcieniu morskiej wody, białe ściany, tak samo jak dywan i burko z błękitnym fotelem i mała szafeczka o miętowym kolorze stojąca przy moim łóżku.
-Czujcie się jak u siebie.- Powiedziałam uprzejmie.- Oprowadzę was. Tu są łazienki, tam salon, na prawo kuchnia, obok biblioteczka a na lewo sypialnie. Ros, ta niebieska jest dla ciebie, a wy, chłopcy, wybierzcie sobie które chcecie. Anna przygotuje kolacje i śniadanie a ja już muszę lecieć. Miłej nocy!- Pożegnałam się z każdym i zabrałam jeszcze parę niezbędnych rzeczy, czyli małą torebeczkę do której spakowałam pidżamę, szczotkę (do zębów i do włosów) i ubrania na jutro.

Zapukałam w granatowe drzwi prowadzące do domu Jack'a. Otworzył mi je przecierając oczy, pewnie spał (w końcu jest już późno).
-Elsa?- Zdziwił się.
-Tak, przepraszam Jack, ale u mnie śpi Chris, Will, Tobias i Rosalia, wiec nie mam gdzie spać. Mogę u ciebie przenocować?- Zapytałam.
-Jasne. Wchodź, zapraszam.- Otworzył drzwi na oścież i wpuścił mnie do środka.- Hmm... Dobra to ja dziś śpie na kanapie a ty u mnie.- Powiedział. Zgodziłam się i po chwili spędzonej w toalecie położyłam się spać do łóżka Jack'a.
Było mi tak mięciutko i przyjemnie kiedy weszłam pod kołdrę. Zamknęłam oczy myśląc że zaraz zasnę.
A jednak. Nie zasnęłam. Leżałam i oglądałam jakże ciekawy sufit. Przewracałam się na boki starając się zasnąć jednak, nie udawało mi się to. Mruczałam coś do siebie samej zła że jeszcze nie śpię.
Nagle usłyszałam pstryk towarzyszący włączaniu światła i pojękiwanie podłogi. Wyszłam z łóżka i na boso skradłam się (chyba) do kuchni. Zobaczyłam tam Jack'a w bokserkach i koszulce grzebiącego w lodówce. Wyjął mleko i odwrócił się w moją stronę.
-O... A ty nie w łóżku?- Usiadł przy stoliku niedaleko i nalał mleka do szklanki.
-Nie mogę zasnąć.- Szepnęłam miętoląc palcami kawałek swojej miętowej pidżamy.
Wypił zawartość szklanki, zgasił światło i złapał mnie za rękę. Chwilę później leżeliśmy razem w łóżku.
-Dobranoc, Jack.- Mruknęłam.
-Dobranoc.- Wtuliłam się w niego i szybko zasnęłam.

                                  


Z perspektywy Jack'a:
 Szczerze się zdziwiłem kiedy ze snu wyrwało mnie pukanie do drzwi, a w nich stanęła Elsa. Miała ze sobą torebkę więc spodziewała się, że ją przenocuję. Zresztą kto by się nie spodziewał. Kiedy ułożyłem się na kanapie, od razu zasnąłem, jednak pół godziny później obudziło mnie pragnienie. Wraz z wejściem do kuchni naszła mnie wielka ochota na mleko. Kiedy otworzyłem lodówkę, w kuchni pojawiła się Elsa z wieścią, że nie może zasnąć. Wypiłem szklankę mleka i naszła mnie spontaniczna myśl. I tak, poszliśmy spać wtuleni w siebie.
 Rano obudziłem się rozwalony na całym łóżku. Uniosłem lekko głowę. Kołdry ani widu ani słychu, poduszek też, o prześcieradle mogłem zapomnieć. Ziewnąłem. W takim stanie zazwyczaj się budzę, więc co tam. Coś mi umknęło... Elsa! Gdzie jest Elsa?! Rozszerzyłem oczy i szybko się podniosłem. Rozejrzałem się po podłodze. Tak, bo gdzie niby mogłaby być, skoro jej na łóżku nie ma? Pod łóżkiem. I rzeczywiście spała owinięta prześcieradłem. Kątem oka dojrzałem resztę pościeli gdzieś pod parapetem. Jak to się stało, że spadła? Nagle otworzyła oczy.
 - Dzień dobry. - przywitałem się.
 - Dzień dobry - przeciągnęła się. Przetarła oczy i zdała sobie sprawę, gdzie jest. - Co ja robię na podłodze?
 - Dobre pytanie. Przepraszam, prawdopodobnie cię zwaliłem z łóżka.
 Zaśmiała się.
 - W ramach przeprosin zrobię ci śniadanie. - wstałem i wystawiłem do niej rękę. Chwyciła ją i sekundę później stała obok mnie. Ruszyłem do kuchni nie oczekując, że pójdzie za mną. Prawdopodobnie będzie chciała się odświeżyć, czy coś w tym stylu. Nie myliłem się. Około 15 minut później weszła do pomieszczenia akurat wtedy kiedy skończyłem przygotowywać moje popisowe danie (a kucharzem jestem genialnym) w postaci kanapek. Podałem jej talerz i wyszczerzyłem zęby. Uśmiechnęła się lekko, przyjęła naczynie i ruszyła do salonu. Poszedłem za nią. Dopiero teraz przyglądnąłem się w co była ubrana. Miała na sobie pastelową sukienkę (no, jak dla mnie... niebieska). Włosy związała w luźnego warkocza. Wyglądała pięknie... jak za każdym razem.... znaczy się każda dziewczyna jest śliczna... bez wyjątków... uhh... nie było tematu. Spojrzałem na jej stopy. Była boso. Jack, ty się jeszcze dziwisz? Jest gorąco, poza tym jesteśmy w domu i na dodatek ja sam chodzę na bosaka.
 - Może po śniadaniu pójdziemy na spacer? - zaproponowała siadając na kanapie i biorąc jedną kanapkę do ręki.
 - Ok. - powiedziałem.  Przeniosłem wzrok na siebie. - Ubiorę się.
 Kiwnęła głową. Kilka minut później byłem juź z powrotem w salonie gotowy do wyjścia. Z racji tego, że nic nie jadłem, Elsa kazała zjeść za nią ostatnie dwie kanapki (zrobiłem ich sześć). Wiadomo, jak się uprze, to trzeba to zrobić. Szybko zjadłem i wyszliśmy z domu.
 - To gdzie idziemy? Do parku? Na plażę? - spytałem.
 - Hmm... na plażę.
 Zgodnie z jej słowami ruszyliśmy nad brzeg morza... w niebie. Tak, morze w niebie. Cicho tam. Po drodze rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się. Kiedy stanęliśmy na piasku zatrzymałem się. Chyba o czymś zapomniałem... ale o czym? Kiedy tak rozmyślałem, dostałem śnieżką prosto w policzek. Spojrzałem lekko zaskoczony na roześmianą Elsę. Momentalnie sobie przypomniałem. Mieliśmy zrobić bitwę na śnieżki.
 - Chcesz wojnę? To będziesz ją miała. - uśmiechnąłem się podejrzanie. Blondynka zaśmiała się i wytworzyła kilka śnieżek. Zanim zdążyła mnie nimi trafić, wyczarowałem dużą kulę i rzuciłem w nią. Trafiłem w brzuch. Wywróciła się na piach, a jej śnieżki spadły na twarz i ramiona dziewczyny. Roześmiała się, utworzyła następne i skierowała w moją stronę. I tak zeszło nam na zabawie chyba z pół dnia.


Hej Aniołki (tak będziecie się teraz nazywać! Ponieważ tylko Wiktoria i Anuś mi/nam odpowiedziały jak mamy was nazywać!)! 
Bardzo przepraszamy! Wiemy że musieliście długo czekać! Haru z jakiegoś powodu nie pisała. No cóż, zdarza się.  Haru też człowiek! :*
Słodziutkie te obrazki, co nie? :3 
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał! Miłej niedzieli (jutro do szkoły! ;_;)! 
Buziaczki! :*

~Lexy :*

P.S. Agata Pyszkiewicz, ty będziesz w nowym rozdziale ^^